Translate

czwartek, 12 stycznia 2017

Ulubione kosmetyki 2016 roku


Cześć!
Chwilę mnie nie było, związane jest to z dużą ilością pracy i przeprowadzką. Nie miałam również dostępu do internetu przez jakiś czas i dlatego taka obsuwa na blogu... Jednak wracam zwarta i gotowa do pracy!
Dzisiaj temat łatwy i przyjemny, a mianowicie ulubieńcy, ale nie byle jacy tylko roczni! W ciągu tego roku poznałam wieele nowych produktów. W tym zestawieniu przeważają kosmetyki kolorowe, pielęgnacja jakoś mnie nie porwała w tamtym roku.




Pierwszym kosmetykiem, który mnie porwał w zeszłym roku jest paleta Iconic Pro 2 z Makeup Revolution. Do tej pory z tą paletą tej firmy najlepiej mi się pracuje, reszta ma dobrą pigmentację, ale cienie podczas blendowania lubią znikać lub tracić swój urok i robią się bure... Z tą paletą tak nie jest. Pracuje się z nią całkiem dobrze, ładnie się rozciera, kolory nie bledną, nie znikają i nie zmieniają swojego koloru. Nie będę wspominać o trwałości, ponieważ bez bazy jej nie używałam. Trzymają się u mnie doskonale na kremowym cieniu z Maybelline, bazie z Hean i Too Faced.
Kolorystyka jest całkiem dobrze dobrana i neutralna (jednak przeważają chłodne kolory), za pomocą tej palety jesteśmy w stanie wykonać makijaż dzienny i wieczorowy. Górny rząd cieni jest całkowicie matowy, dolny natomiast to sama perła. Pigmentacja nie jest super mocna, jednak jest całkiem dobra i myślę, że dzięki temu nie porobimy sobie plam na powiekach.













Następnym produktem są również cienie, ale pojedyncze z Inglota. W tym roku najczęściej sięgałam po dwa kolory z tej firmy 314 oraz 297 (najnowsza kolekcja What the spice) Bardzo dobrze mi się z nimi pracuje, dobrze się blendują, fiolet przy pracy to marzenie, potrafię spędzić kilka minut na nakładaniu tego koloru i się z nim bawić żeby uzyskać różna intensywność... Pigmentacja całkiem dobra, lubią delikatnie zanikać podczas blendowania, jednak ładnie można budować cień na powiece za pomocą tych cieni. W ogóle te dwa kolory w duecie na oku wyglądają fenomenalnie <3.








Kolejnym kosmetykiem kolorowym, który stał się moim ulubieńcem jest bronzer z Sensique w kolorze Ultra bronze. Kupiłam go z polecenia, jeśli dobrze pamiętam to była Agusiak747, która wspomniała o nim w którymś ze swoich filmów. Po tym poszłam do Natury i go kupiłam , bo nie dość, że polecany to jeszcze za bardzo niewielką kwotę (chyba około 8 zł). Ma konsystencję masełkowatą jak na produkt w kamieniu. Niesamowicie się rozciera na twarzy, nie robi plam i ma świetną nie za mocną pigmentację, przez co nie zrobimy sobie nim krzywdy. Troszkę się pyli. Kolor jest chłodnawy, więc idealny do konturowania.







Pędzle Real Techniques od pierwszego użycia skradły moje serce. Z każdym następnym pędzlem moja miłość się powiększa <3. Posiadam ich aktualnie siedem, w poście o moich pędzlach pokazałam Wam wszystkie, które posiadam z tej firmy. Włosie jest bardzo miękkie, rewelacyjnie rozprowadza produkty suche jak i kremowe. W dalszym ciągu będę uzupełniać moją kolekcję, gdy będę mieć więcej funduszy :).




Nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu również szminki, w tym roku najczęściej sięgałam po produkty z Kobo ( limitowane edycje w czarnych opakowaniach) nie wrzuciłam ich do tej listy ulubieńców właśnie z uwagi na to, że są limitowane i ciężko już je gdziekolwiek znaleźć... Ta szminka to również limitowanka, więc jeśli chcecie je jeszcze złapać to radzę się spieszyć :). pigmentacja i krycie są świetne, nie wysusza zbyt mocno ust, ja czuję tylko lekkie ściągnięcie, gdy mam kłopoty ze skórą. Trwałość jest bardzo dobra. Opakowanie jest piękne złote z magnesem przy zamknięciu, więc nie może się otworzyć sama z siebie w torebce, cena jest bardzo przystępna. Kolor na swatchu mi nie wyszedł taki jaki powinien być. Jest to bardzo ciemny fiolet z ciepłymi tonami, ponieważ lubi podkreślać żółtawy odcień zębów.









Baza Too Faced od początku się ze mną polubiła. Cienie trzyma w ryzach calusieńki dzień i nic nie blednie. Cienie rozciera się całkiem dobrze. Z początku jak wycisnęłam odrobinkę na rękę i zobaczyłam kolor to się ucieszyłam, jednak po roztarciu krycie bazy jest baardzo znikome i tu ma ode mnie minusa, bo mam wiele żyłek na powiekach, które nie zakryte przed nałożeniem cieni psują nawet najlepsze smoky :/. Baza jest bardzo wydajna, cena jest dosyć wysoka, jednak tu w parze idzie jakość. Raz na rok jeśli kupujemy ten produkt portfel aż tak nie płacze :).




Z pielęgnacji będą tylko dwa produkty. Pierwszy będzie peeling do ciała z Palmers o zapachu kakao. Cudownie złuszcza i przy okazji zostawia tłustawą warstwę po spłukaniu tego specyfiku. Skóra jest dobrze złuszczona, napięta i natłuszczona. Na upartego nie trzeba nakładać balsamu, jednak po peelingu balsam lepiej się wchłania i lepiej działa, więc zalecam smarować :). Produkt jest wydajny, peelinguję ciało średnio raz w tygodniu i starczył mi on na kilkanaście zabiegów.






Z racji, że mam skórę naczynkową, zwłaszcza w zimie nie mogę stosować peelingów mechanicznych, które bardzo podrażniają moją delikatna skórę... Do tej pory lubiłam peeling enzymatyczny z perfekty. Jednak kiedyś robiłam zakupy na ekobiecej i trafiłam przez przypadek na ten z Apis - enzymatyczny peeling do twarzy z żurawiną. Nie wiem czy wiecie na czym polega działanie takiego peelingu. Nie posiada drobinek tylko roślinne ekstrakty, które mają za zadanie rozpuszczać martwe komórki naskórka. Dzięki temu skóra jest gładziutka, znikają suche skórki i inne zanieczyszczenia z twarzy. Do tej pory używałam takich, które się nakłada na 20 minut i zmywa lub które zostawia się na całą noc. Ten należy masować i następnie zmyć. Ja jak to ja najpierw zrobiłam tak jak zaleca producent, następnie dołożyłam produktu i zostawiłam go na jakiś czas. Twarz mi nie odpadła, więc sądzę że samo nałożenie i pozostawienie tego produktu na kilka minut da taki sam efekt:). Lubię ten peeling, bo jest delikatny, nie podrażnił mnie ani nie uczulił. Do tego jest bardzo wydajny, spokojnie starczy na pół roku stosowania co 3 dzień:).







Na sam koniec zostawiłam sobie do opisania zapach z Avon Be Romantic. Kupiłam te perfumy jakoś wiosną zeszłego roku jeśli dobrze pamiętam. Kupiłam je ze względu na cenę, no była niezbyt wysoka. Perfumy mają słodko kwiatów owocowy zapach, jednak nie jest duszący ani drażniący. Jest z rodzaju lekkich wiosenno letnich zapachów. Wiem również, że jestem kiepska w opisywaniu zapachów:). Jeśli ktoś wie co to za nuty zapachow, to proszę o zostawienie w komentarzu informacji na ten temat:). Zapach się utrzymuje długo.


To by było na tyle. Miałyście któryś z tych produktów? Lubicie?
Pozdrawiam, Daria:).




10 komentarzy:

  1. Tą pomadkę z Kobo mam ale w odcieniu 416 :) świetna jest :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ta paletka z MUR ma mega pigmentacje, muszę sobie ją kupić:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam żadnego ;) Ale palety z Makeup Revolution lubię ;) Na tę konkretną się nie skusiłam, bo sporo kolorków pozostałoby nietkniętych ;) Ale już czekam aż w Polsce będzie dostępna ta inspirowana Kat Von D ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj ja też czekam na tamtą paletkę, ma idealne kolorki <3

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Są jeszcze inne piękne kolory z tej serii, jeśli masz u siebie Naturę to poluj na tę kolekcję! Warto :)

      Usuń
  5. śliczny ten fiolet z Inglota :)

    OdpowiedzUsuń


W wolnej chwili na pewno odwiedzę Twojego bloga,
więc proszę o nie zostawianie spamu, ponieważ
komentarz wyląduje w koszu.
Pozostawiając u mnie komentarz, pozostawiasz swoje dane osobowe. Są one starannie przechowywane i nieudostępniane innym podmiotom.
Pozdrawiam i dziękuję pięknie za każde miłe słowo jak równiez konstruktywną krytykę :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...